Moja ciotka wyszła za mąż za Witka, gdy była młoda. Ich życie było udane i ciekawe, oni się kochali. Spędzali razem cały wolny czas, podróżowali i cieszyli się każdą chwilą. Był tylko jeden problem: żyli 10 lat, a wciąż nie mieli dzieci.
Moja ciotka czuła się niepełnowartościowa. Lekarze jasno dawali do zrozumienia, że nie mogą mieć dzieci. Tak trudno było jej to zrozumieć, nie mogła nawet patrzeć na cudze dzieci, bo od razu zaczynała płakać. Matka poradziła jej, żeby adoptowała dziecko, udawała, że jest w ciąży i nikomu nie mówiła, że jest adoptowane.
Wcześniej tylko nieliczni podejmowali taką decyzję. Wiele osób martwiło się o dziedziczność, o to, że biologiczni rodzice mogą się nagle ujawnić. Jednak ciotce udało się przekonać męża do adopcji. Sześć miesięcy później mieli u siebie chłopca.
Adaś dorastał w szczęśliwej rodzinie, niestety jego rodzice zginęli w strasznym wypadku. Starsze dzieci zostały zabrane przez krewnych, a on trafił do sierocińca. Dziecko było chorowite, więc nikt nie chciał się nim opiekować.
To były lata 90. Nikt nie miał pieniędzy. Czym go leczyć? Jednak zaraz po adoptowaniu Adasia Witek otrzymał propozycję kontraktu w Finlandii. Nie mógł odrzucić takiej propozycji.
Ciotka wszystko załatwiała sama. Lekarze, szpitale, masaże, baseny. W pędzie za poprawą zdrowia adoptowanego syna nie zauważyła, że mąż rzadziej pisał listy. W ogóle nie chciał przyjeżdżać, zasłaniając się pracą i swoimi sprawami. A potem okazało się, że poznał w Finlandii kobietę i ma z nią romans.
Witek , jak widać, nie zamierzał nawet walczyć o syna, miał inne plany na życie. Tak się złożyło, że ciotka została sama z chorym dzieckiem.
Życie było dla niej ciężkie, nie ma sensu o tym opowiadać. Jej jedynym oparciem był lekarz prowadzący Adasia . Na początku tylko jej pomagał, a potem coś między nimi zaiskrzyło. Był dobrym, uległym człowiekiem i kochał swojego małego pacjenta. A tak w ogóle, to Adaś był do niego bardzo podobny, wszyscy myśleli, że to jego syn.
Wydawałoby się, że wszystko się poprawiło, ale to nie był koniec tej historii. Pięć lat później ciocia gorzej się poczuła. Jej stan nie zmieniał się, okazało się, że jest w ciąży. Czyż nie był to cud?
Adaś szalał za swoim młodszym bratem. Pomagał mu w każdy sposób, opiekował się nim i starał się być tak męski jak tata. Nikt nigdy nie wiedział, że Adaś był adoptowany. I nie ma sensu już nikomu o tym mówić. Co to za różnica, krewni czy nie? Najważniejsze, że są bliscy.
Czy uważasz, że powinni powiedzieć Adamowi, że nie jest ich biologicznym synem?