Pan Kowalski, lat 90, był zamożnym człowiekiem i dumnym właścicielem największego sklepu spożywczego w Warszawie. Pomimo swojego wieku zachował atrakcyjny wygląd z orzechowymi oczami i wyraźnym siwym połyskiem włosów. Jednak jego intensywne życie biznesowe pozostawiło go bez żony i dzieci.
Wraz z wiekiem pan Kowalski zaczął martwić się brakiem spadkobiercy. Pewnego dnia zastanawiał się: “Kto odziedziczy mój majątek po mojej śmierci?”.
Chociaż pan Kowalski nie był przeciwny filantropii, chciał przekazać swój spadek komuś, kto naprawdę go doceni. Zdał sobie również sprawę, że oddanie wszystkiego przyjacielowi nie wchodziło w grę, ponieważ okrutna natura świata biznesu nauczyła go, że ma się więcej wrogów niż przyjaciół.
Nie widząc jasnego rozwiązania, zwrócił się o radę do swojego zaufanego prawnika, pana Janusza Nowaka. “Co o tym myślisz, Januszu”, zapytał swojego prawnika. “Zastanawiam się nad różnymi opcjami, ale nie mogę podjąć decyzji”.
“Panie Kowalski, wykluczmy możliwość przekazania majątku na cele charytatywne. Czy ma pan może jakichś dalekich krewnych?” – zapytał Nowak.
Pan Kowalski zastanowił się nad swoją przeszłością i odpowiedział: “Zostałem osierocony w młodym wieku i musiałem osiedlić się w Warszawie prawie bez niczego. Nie chcę przekazywać mojego majątku nikomu tylko na podstawie więzów krwi. Chciałbym, aby trafił on do kogoś, kto rozumie jego prawdziwą wartość”.
Zdając sobie sprawę, że jest to nietypowy przypadek, pan Nowak poprosił o czas na rozważenie swoich opcji i umówił się na spotkanie w następny piątek.
Po rozmowie pan Kowalski usiadł w swoim biurze i próbował sporządzić listę potencjalnych spadkobierców. Minęło kilka godzin, a na liście nie pojawiło się ani jedno nazwisko i pan Kowalski poczuł się zniechęcony. Przyszła mu jednak do głowy pewna myśl: a gdyby tak poddać próbie swoich pracowników? Być może jest wśród nich ktoś, kto tak jak on zna wartość ciężkiej pracy i determinacji.
Następnego dnia pan Kowalski założył swoje najstarsze ubrania i kupił używaną laskę. Przed udaniem się do miejsca docelowego – supermarketu – zapuścił nawet sztuczną brodę.
Gdy zbliżał się do wejścia, kasjerka Zofia zawołała do niego: “Chodź, staruszku! Ludzie tacy jak ty nie mają tu wstępu!”.
Pan Kowalski odpowiedział: “Ależ proszę pani, przyszedłem tylko po jedzenie. Nie jadłem od wielu dni. Potrzebuję twojej pomocy”.
Zofia chłodno odpowiedziała: “W takim razie myślę, że jesteś w złym miejscu. Bezdomni tacy jak ty żebrzą na ulicach. Nie zasługujesz na to, by być w tak eleganckim sklepie!”.
Pan Kowalski był zniechęcony jej odpowiedzią. Pomyślał: “Ach, zdecydowanie mam wrednych pracowników. Może znajdę następcę wśród klientów”. Przeszukał półki z artykułami spożywczymi, ale i tam nie miał szczęścia.
Nagle jedna z kobiet w kolejce krzyknęła: “Kto do diabła wpuścił tu tego człowieka? Czekaj, nie podchodź za blisko. Śmierdzisz jak brud!”
“Ale, proszę pani…” – Pan Kowalski próbował wyjaśnić, ale mu przerwano.
“Daj mu pieniądze i przepędź go”, wykrzyknął drugi mężczyzna.
Pan Kowalski wyjaśnił, że szukał tylko jedzenia, ale sprzedawca przerwał mu niegrzecznym tonem. “Musi pan stąd natychmiast wyjść!” – powiedziała. “Nasi klienci wyrażają swoje niezadowolenie, a my nie możemy pana wypuścić! A tak przy okazji, jak w ogóle dostałeś się do środka? Ochrona cię nie zatrzymała?”
Pan Jankowski, stały bywalec sklepu, dodał: “Zabierzcie go z moich oczu, bo nigdy więcej nie odwiedzę tego sklepu! I powiedz strażnikom, żeby nie wpuszczali takich ludzi!”.
Anna, sprzedawczyni w sklepie, przeprosiła pana Jankowskiego: “Przepraszam, że panu przeszkodziłam,” powiedziała. “Zaraz go odprowadzę!”
Gdy wyszła, pan Kowalski pomyślał: “Wow! W tym sklepie zebrali się najgorsi ludzie!”. Ale wtedy zza jego pleców dobiegł głos: “Wszyscy, odsuńcie się od staruszka!”.
Pan Kowalski odwrócił się i zobaczył stojącego tam Marka, kierownika sklepu. “Ale, Marku, czy myślisz, że pan Kowalski tolerowałby takiego człowieka w sklepie? – zapytała Anna, jedna ze sprzedawczyń. “Jestem pewna, że by go nie wpuścił!”
– Znam pana Kowalskiego lepiej niż ty, Anno – odpowiedział ostro Marek – więc wracaj do pracy, zanim mu o tym doniosę. Następnie, zwracając się do pana Kowalskiego, powiedział: “Proszę ze mną, sir. Przepraszam za niegrzeczne zachowanie mojego personelu”.
Marek zaprowadził pana Kowalskiego do sklepu, wziął koszyk i zaczął napełniać go artykułami spożywczymi. Po zapłaceniu i oddaniu artykułów spożywczych, pan Kowalski wzruszył się i podziękował Markowi za jego uprzejmość. Następnie zapytał go, dlaczego zdecydował się pomóc bezdomnemu, zamiast go wyrzucić.
Marek z uśmiechem powiedział panu Kowalskiemu, że sam kiedyś był w podobnej sytuacji, gdy szukał pracy. Chociaż nie miał nic, pan Kowalski zaoferował mu pracę i miejsce do zamieszkania. Ten akt dobroci nauczył Marka współczucia dla innych.
Pan Kowalski uśmiechnął się do Marka, czując, że w końcu znalazł swojego następcę. Jeszcze raz podziękował Markowi za jego hojność i wyszedł.
Wiele lat później, po śmierci pana Kowalskiego, Marek otrzymał telefon od pana Nowaka z informacją, że pan Kowalski zostawił mu wszystko, w tym list wyjaśniający, dlaczego wybrał Marka na swojego następcę. Z listu wynikało, że pan Kowalski przebrał się za włóczęgę, aby przetestować życzliwość innych, a Marek zdał ten test znakomicie.
Ten artykuł został zainspirowany historiami z codziennego życia naszych czytelników i napisany przez profesjonalnego pisarza. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych nazwisk lub miejsc jest czysto przypadkowe. Wszystkie zdjęcia służą wyłącznie celom ilustracyjnym. Podziel się z nami swoją historią, być może odmieni ona czyjeś życie. Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, wyślij ją na adres [email protected].